fantasta fantasta
1050
BLOG

O chłopcu, co się mafii nie kłaniał

fantasta fantasta Rozmaitości Obserwuj notkę 55

 

Wspominamy i jeszcze przez prawie 2 miesiące będziemy wspominać powstańczą młodzież, a zwłaszcza dzieci. A ja przypomniałem sobie książkę, którą przeczytałem przed trzema laty i która mną wstrząsnęła... Jej bohaterem jest mały Pakistańczyk. Dziwne skojarzenie, prawda?...

Chciałbym jednak opowiedzieć Wam historię Iqbala Masiha.


Miał 5 lat, gdy rodzice musieli oddać go do warsztatu produkcji dywanów, by spłacić swoje długi. W Pakistanie, i nie tylko, to bardzo typowe wydarzenie. Po każdej klęsce żywiołowej czy roku nieurodzaju do najbiedniejszych chłopów zgłaszają się „dobroczyńcy” oferujący pożyczki. Chłop świetnie wie, że zakłada sobie pętlę na szyję, ale co ma zrobić? Umrzeć z głodu wraz z całą liczną rodziną? Podpisuje umowę, przyjmuje pieniądze i bierze się do roboty. Odsetki rosną z prędkością światła, po krótkim czasie dług jest niespłacalny. Wówczas „dobroczyńcy” zgłaszają się po jedno z dzieci, które oficjalnie swoją pracą ma spłacić dług rodziców. Tak naprawdę jest to oddanie dziecka w niewolę. Rodzice z krwawiącym sercem oddają jedno, by ocalić sporą gromadę pozostałych. Alternatywą jest zamknięcie ojca w więzieniu i śmierć całej rodziny.


Dzieci idą do katorżniczej pracy, do której konieczna jest ich fizyczna budowa – małe palce, szczupła sylwetka. Niezwykle często wykorzystuje się je przy ręcznej produkcji dywanów. Tylko małe, ale zręczne paluszki dziecka są w stanie wypleść najmisterniejsze sploty, które później zachwycają kupujących.


Taki właśnie los spotkał 5-letniego Iqbala. Ale chłopiec okazał się dzieckiem niezwykłym. Nie przyjął z pokorą swego losu, nie złamało go bicie, pozbawianie jedzenia i snu, zamykanie w karcerze. Kilkakrotnie uciekał z niewoli. Za trzecim razem ucieczka okazała się skuteczna. Co więcej – wyprowadził ze sobą grupę innych małych niewolników.


Znalazł opiekę organizacji walczącej przeciwko niewolnictwu dzieci. Mógł zacząć żyć jak każdy 10-latek. Jednak postanowił czynnie włączyć się w działalność organizacji. Zmusił jej członków, by przyjęli jego pomoc. Dzielił swój czas między szkołę, chorą matkę i walkę z niewolnictwem. Jeździł na spotkania po wsiach i opowiadał swe przeżycia z czasów katorgi. Zorganizował siatkę dzieci-wywiadowców, która zdobywała informacje o coraz sprytniej ukrywanych zakładach niewolniczej pracy. Pojechał do Europy i USA, by starać sie o pomoc.


Stał sie niebezpieczny dla mafii handlarzy dzieci. Wielokrotnie grożono jemu i jego matce. Kiedy w 1995 roku wracał do domu na Święta Wielkanocne (był katolikiem), zamordowano go kilkunastoma seriami z broni maszynowej. Miał 13 lat.


Myślę, że teraz w Niebie ma wreszcie czas na zabawę ze swoimi rówieśnikami. I jestem pewny, że wśród nich bardzo wielu jest małych łączników z Powstania, harcerzy z Poczty Powstańczej, dziewcząt i chłopców z Małego Sabotażu. A nimi wszystkimi niezwykle serdecznie opiekują się nieco starsi dziewczęta i chłopcy z „Zośki”, „Baszty”, „Miotły”, „Parasola”...

Fragmenty książki
Serdecznie dziękuję Pani Joannie Berdyn za zgodę na udostępnienie.

fantasta
O mnie fantasta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości