1.
Pan Zbyszko Dulski z żoną Milusią
na letni spacer właśnie wyrusza.
– Chodźmy się Zbyszku rozweselić.
– No to spacerkiem do „Bagateli”.
– Idziemy Wolską czy też Krupniczą?
– A może Żabią do Mickiewicza?
Taki spór toczą ciut żartobliwie,
lecz kroczą dumnie oraz nobliwie.
Nie trwożą duszy najlżejsze lęki –
czym się tu smucić, gdy dzień tak piękny?
Mila rozmowę zagaja z wolna:
– Jak myślisz, Zbyszku, będzie ta wojna?
– Przecież pan radca wczoraj tłumaczył:
te demonstracje niewiele znaczą.
Austria się nadmie, Rosja się włączy,
Serbia spasuje – na tym się skończy.
– Prawda! Pan rajca jeszcze dowodził,
że się na wojnę biznes nie zgodzi,
bo... koncentracja... eee... kapitału...
I tak gaworząc, doszli pomału.
Już Oleandry, tam teatr czeka.
Ale ulicą tłumy jak rzeka.
– My do teatru!
– Zapchana cała...
– Teatru? Panie! Teatr nie działa.
– Teraz tam będą kwatery dla wojska.
Teraz tam, panie, narodzi się Polska.
2.
– Patrz, Zbyszku, przecież to jeszcze dzieci!
Kto ich do wojska zabrać polecił?
Któż to odłączył od matek synów
I kazał chwytać się karabinu?
– To zapaleńcy, same smarkacze.
Lecz wkrótce będą śpiewać inaczej.
Tylko się zaczną strzały i rany,
każdy w te pędy wróci do mamy.
– Śmieszne mundury. Dlaczego szare?
– Polskę wyzwolą... Oni? Dasz wiarę?
– Lecz może, gdyby wielu ich zebrać...
– To i co z tego? Polska to żebrak!
Kto się z żebrakiem na świecie liczy?
Wrócą ci chłopcy do domów z niczym,
bo wielkiej wojny nigdy nie będzie –
rozsądni ludzie mówią tak wszędzie.
Trzeba się cieszyć nam autonomią,
a nie uganiać wszędzie za wojną.
Ten, kto dopuścił do tego szału...
Oj, on nie wyjdzie już z kryminału.
To ten z wąsami. On Polaków dzieli.
...Chodźmy, Milusiu. Teatr diabli wzięli...
Komentarze